niedziela, 31 maja 2009
Trochę placu....
piątek, 29 maja 2009
Sposoby na „kontakt” cz1. Tzw. „daszek”
Polski język nie jest zapisywany jak chiński za pomocą piktogramów reprezentujących słowa lub pojęcia tylko z liter, które wy ludzie musicie złożyć w słowa. My psy myślimy podobnie do małego człowieka nieumiejącego jeszcze nazwać czegoś słowem, posługujemy się obrazami. Dlatego zamiast zbędnej pisaniny na przykładzie kliku zawodników światowej klasy pokażę, co mam na myśli pisząc – „chodzenie na kontakcie”.
http://www.youtube.com/watch?v=4SlYUVX6NzY
Podobało się? Oczywiście nie ma innej możliwości ta Pani to klasa sama dla siebie. Ale uważam, że trzeba posiadać wzory i uczyć się na przykładzie najlepszych. To miesiące pracy na placu z psem oraz niebywała wiedza tej Przewodniczki dała taki efekt.
Jak zacząć? Wbrew pozorom nie jest to łatwe pytanie, łatwiej odpowiedzieć, kiedy? Od zaraz bez względu na wiek psa. Można już zacząć zabawę z paromiesięcznym szczeniakiem. Zabawę proponuję zacząć od określenia preferencji psa w zakresie ulubionej nagrody. Pamiętajcie my psy jesteśmy największymi na świecie oportunistami, nie będziemy niczego robić za darmo, pod przymusem etc. Jedne psy od szczeniaka wolą, jako nagrodę coś smacznego, drugie z danym przez geny popędem łupu, miłością do aportu będą wolały od jedzenia chwilę zabawy piłeczką, przeciąganie szmatki itp. Ze mną jest o tyle dobrze, że ja mogę pracować za smaczek, co mój człowiek wykorzystuje przy poprawie dokładności ćwiczenia, jak i uwielbiam ganiać i przeciągać się piłką czy szmatką. Te drugie ma poprawić dynamikę ćwiczenia.
Aby pies chciał z nami rozmawiać musimy go zainteresować swoją osobą. Gdy mamy już psie oczy skierowane w nasze nagradzamy psa. Pies, czyli ja uczyłem się, że moje skupienie na twarzy przewodnika będzie czymś nagradzane. Pomaga to potem przy wprowadzaniu każdej nowej komendy, a mnie wprowadza w tzw. tryb pracy, kiedy istnieje dla mnie tylko człowiek i nagroda. Dlatego bardzo polecam zacząć od tej prostej rzeczy, czyli wypracowania u psa kontaktu wzrokowego. Piesek patrzy się na pana, dostaje za to coś smacznego. Smakołyki powinny być, małe, aby łatwo i szybko można było je zjeść. Inaczej pies będzie tracił chwilę na spożycie nagrody. Potem to proste ćwiczenie można rozbudować do podawania psu jedzenia z ust przez jego wypluwanie, ważne nie pozwalamy psu zjadać niezłapanej nagrody z ziemi. Dzięki temu mamy oczy psa na twarzy, pies wyrabia szybkość oraz skupienie. Uczy się, że tylko uważna obserwacja przewodnika prowadzi do nagrody.
Gdy osiągnie się zainteresowanie psa współpracą za smaczek można przejść do następnego etapu, czyli nauczenia 4 łap czegoś konkretnego. Za pomocą tzw. „daszka”, czyli smakola trzymanego w lewej dłoni można psa bardzo szybko i przyjemnie nauczyć podstaw sportowego chodzenia przy lewej nodze z wysoko uniesioną głową na kontakcie.
Człowiek ustawiał mnie po lewej stronie, następnie nakierowywał mój nos na rękę, w której za kciukiem była ukryta nagroda. Ręka była zawsze na takiej wysokości abym czuł jedzenie, a moja głowa była uniesiona do właściwej wysokości. Następnie szliśmy parę kroków, po których dostawałem smaczka. I tak coraz dłużej i dłużej aż do pełnego efektu.
Najważniejsze nie przesadzajdzie z długością ćwiczenia. Gdy osiągniecie już poprawność, można zacząć wprowadzać komendę głosową oznaczającą dla psa ćwiczenie. Starajcie się nie używać imienia psa, nie mówić do nas zbędnych słów. Hasło ma być uwarunkowane czysto, wszystko ma być proste i oczywiste dla psa. Komenda, parę kroków, zakończenie ćwiczenia np. statycznym siad i nagroda. Czemu najpierw siad a potem nagroda? Dowiecie się później.
czwartek, 28 maja 2009
Podnosimy kontakt
środa, 27 maja 2009
Co myślicie? Psie zakupy.
wtorek, 26 maja 2009
Gdzie się szkolić i wypoczywać z psem ?
Wielu z Was zapewne nie wie, co ma zrobić z nami na urlopach. Kochani trzeba nas zabrać z miasta i pojechać na letni obóz. Na takim obozie pod okiem fachowców poznacie arkana psiego sportu, zdobędziecie pierwsze szlify. Pamiętajcie nikt wam psa nie wyszkoli ani nie wychowa. Podstawą jest praca was z nami, waszymi 4 łapami. Na takim obozie nauczycie się jak pracować z psem, odkryjecie na nowo przyjemność wspólnej zabawy. W naszym pięknym kraju jest w tym roku organizowana masa takich obozów szkoleniowych. Ja ze swojej strony podam kilka rad, które mam nadzieję, że pomogą wam wybrać właściwy.
Pierwsza sprawa to kadra szkoleniowa. To najważniejsza sprawa. Proszę nie kierować się zdjęciami pozorantów z zawodów. Mało, kto wie i pisze o tym, że w każdym cywilizowanym kraju dzieli się pozorantów na tych, którzy biorą udział w zawodach i tzw. treningowych. Oczywiście, że większość z nich jest super zarówno na treningu jak i zawodach, ale nie zawsze. To, że ktoś super pracuje w wysokim sporcie nie oznacza, że od razu jest równie dobrym pozorantem treningowym dla waszego psa. Tutaj liczą się trochę inne rzeczy, często taki pozorant zapomina, że nie pracuje z psami sportowymi, ale kanapowymi. Do tego dochodzi chęć i umiejętność przekazania tej wiedzy przewodnikom psa a z tym bywa najgorzej. Ja sam miałem taką przygodę nim trafiłem na właściwego, dlatego polecam uważać. To jak z ginekologiem dla żony, prócz wiedzy i renomy musi być zaufanie i chęć współpracy.
Pozorant nie oznacza szkoleniowca ani zawodnika. Psi sport to nie tylko podanie rękawa i rozwijanie pędów, ale wyszkolenie przewodnika. Jak szkolić, gdy samemu innych, gdy się nie startuje? To jak opowiadać o księżycu głosem astronauty będąc tylko oprowadzaczem wycieczek po ośrodku NASA., Dlatego ja polecam kogoś, kto jest utytułowanym zawodnikiem IPO, miałem przyjemność z Nim pracować, znam jego wielką kulturę osobistą, cierpliwość, chęć przekazania najdrobniejszych niuansów szkolenia.
Czy psiego sportu można nauczyć się z książek? Nie to tak jak z nauką gry na instrumencie. My psy jesteśmy jak skrzypce, struna nienaciągnięta brzmi fałszywie a przeciągnięta pęka….
Poniżej link do Obozu organizowanego w lato przez Sławka ….
http://www.rewir.strefa.pl/
Pożegnania........
Pożegnania…..
Dzisiaj chciałem napisać o przyjaciółce, półtorarocznej DONCE- Bagi, która odeszła niedawno. Mój człowiek wiózł ją na prześwietlenie do innego miasta. Widziałem, że bardzo to przeżywa, ponieważ jestem jego pierwszym psem i on zdaje sobie sprawę z tego, że ja tyle razy krócej żyję ile razy moje przeżywanie świata jest intensywniejsze od człowieka.
Wiem, że mnie kocha i ta lekcja na żywo pozwoliła zapewne mu ułożyć sobie w głowie, że kiedyś nadejdzie dzień, kiedy powiem – „Żegnaj”. Jak jest to trudne sam wiem. Przekonał się, że najlepszym lekarstwem nie jest rozpamiętywanie, ale pamiętanie. Pomógł panią, Bagi wyposażyć w nowy kłopot, czyli nową suczkę, która całym swoim włochatym ciałem woła, „heloł, heloł stara ja tutaj teraz jestem…….”.
Nie wierzymy w tęczowe mosty, duszyczki itp. Nie oznacza to braku wiary w to, że kiedyś się spotkamy, owszem, ale to inna nadzieja, bardziej realna. Mój człowiek nie chce być aniołkiem i głaskać chmurki lub diabełkiem i głaskać ognistego cerbera. On chce być człowiekiem, żyć na ziemi, tulić swoje kochane futro razem z ogonem i resztą, chłonąć zapach łąki, kwiatów, lasu, gorącego piasku i wszystkiego, czego dotknie psia sierść.
Dlatego nie będziemy się rozpisywać o tęczowych mostach, przechodzeniu z poziomu na poziom. Nie uważamy tego świata za wypierd przypadku czy eksperyment ślepego demiurga. Uważamy go za efekt celowego działania kogoś, kogo miłość jest obecna w każdym z nas – żywym stworzeniu. To jest ten hymn, ta nadzieja, która mówi w moim psim sercu, że ja pójdę spać, na trochę dłużej, gdy nadejdzie jesień lub zima naszego wspólnego życia. Potem się obudzę jak zwykle pierwszy przed człowiekiem, ponieważ on powstał z prochu stworzenia po Nas, braciach mniejszych. On przywita mnie i będziemy już razem na zawsze bez potrzeby pytania, co dalej. Dlatego my wierzymy, że kiedyś będziemy na zawsze razem, jak wszyscy, którzy teraz wypatrują tego poranku, kiedy wstaniemy ze snu bez potrzeby zamartwiania się nadchodzącą nocą i snem, który nas chce rozdzielić.
Poniżej zamieszczam trochę zdjęć Bagi.
poniedziałek, 25 maja 2009
5 rano, ślady .......
Ku mojej nieukrywanej uciesze człowiek postanowił wstać z łóżka przede mną. Co dziwne dokonał tego bez potrzeby uderzania przeze mnie kopytami w róg kanapy oraz porannego wskakiwania przednimi łapami na jego głowę?
Jednak nie wszystko mi się w tym podobało. Zamiast mnie wymiziać i wyjść ze mną głupek wziął klucze i jak gdyby nic się nie stało rzucił wychodząc z domu – „pilnuj domu, Bo rutek”. Ja dziadowi dam, „Bo rutek”, spadaj na szczaw pod zamek. Ani spaceru, ani żarcia, nawet nie zmienił wody w misce, mimo że wie, że musi być zimna jak jego piwo inaczej niech kwiatki nią podlewa.
Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nam psom nie wyszło. Po około 30 minutach wrócił i zabrał mnie, czyli swoje nieodłączne 4 łapy, cały ogon i głowę na tzw. Ślady. Oczywiście nie tropiliśmy przestępców, innych psów czy zwierzyny. Staremu zachciało się znowu zacząć prace na tzw. Śladzie sportowym. Ślad ten to praca nosem przy powierzchni ziemi, nie mile widziany jest mój pośpiech oraz łapanie górnego wiatru. Muszę nauczyć się wsadzać swój nos w każde miejsce gdzie stanęła stopa człowieka. Jakiś tam sędzia będzie oceniał, jakość pracy na podstawie tępa pracy, dokładności. No i muszę jakieś przedmioty poznajdować oraz nie biorąc ich w zęby, co uwielbiam dać znać zgredowi, że „ojej patrz twój szarik znalazł coś”.
Pracę i naukę zaczęliśmy od podstaw. Stary rozsypał żarcie w miejscu wydeptanym przez siebie. Po to zdrajca tam rano pojechał nie biorąc mnie. Ja z burczącym brzuchem nie miałem problemu z wyjedzeniem tych smaczków. Co ciekawe wszystkie leżały na trawie tam gdzie czułem poruszoną ziemię. Ofiara tylko źle się ustawił do wiatru, przez co jego „zapaszek” z górnych części był rozwiany daleko od żarełka. No, ale brzuch i nos od razu podpowiedziały mi, o którą część jego „zapachów” chodzi. W sumie mi się podobało. Znalazłem chyba wszystkie jedzenie i radośnie wpakowałem się w auto, a człowiek z roześmianą gębą,szczerzył się, że wywiózł mnie biednego, głodnego rano za miasto i kazał jadać z trawy. Prawda, że dziwni są ludzie?
Pamiętnik z placu .......
Noga była robiona trochę inaczej, całkowicie zrezygnowaliśmy z nudnych kółek na rzecz prostych i ostrych skrętów. Każde ćwiczenie zgodnie z radą pewnej bardzo miłej Pani kończyliśmy statyką i nagrodą. Jakoś sam mi się zad przy tym usztywnił i nie siedziałem na nim jak 14 letni „of czarek” ze schronu tylko z odpowiednim napięciem. Trochę gorzej wypadło waruj. Tutaj człowieczysko nie ma właściwej koncepcji na jego przyśpieszenie oraz uzyskania napięcia. To, z czego jesteśmy dumni, ponieważ dopiero niedawno udało się to zebrać to równoczesne połączenie siad, wstań i waruj. Kiedyś na wstań z warowania po prostu siadałem. Teraz praca domowa z tych elementów jest odrobiona.
Następnym elementem jest nasz mały patent na cofanie. Jak wieść gminna niesie my Niemcy” nie jesteśmy świadomi zadu, przez co cofanie nie jest nasza ulubioną dziedziną? Na szczęście mamy na to swój własny dostosowany do nas patent. Napiszemy o nim więcej, gdy będzie już kamera i będę mógł się pochwalić w ruchu. Dodam, że metoda ta nie ma nic wspólnego z awersja wobec mnie, linkami pod brzuchem itp. Jest całkowicie onkowa, pozytywna, ale o tym sza… Będzie kamera pokażemy jak nad tym pracujemy.
Od pewnego czasu człowiek mnie irytuje, przez co mam lekką frustrację przy ćwiczeniach. Ten zgred nie chce już mi dawać mojej ukochanej piłki do memłania, w większości trzyma ja sam, zawsze każe mi oddać i do tego mam za nią ganiać do upadłego. Matko suko moja ile ja się muszę naganiać a już myślę, że ją mam a tu nagle „lewa” czy inne takie od człowieka. Dalej nie wiemy, co zrobić patrzeniem się, czy mam głowę trzymać lekko przechyloną w prawą stronę i obserwować czuprynę człowieka czy też unosić wysoko golowe i patrzeć w niebo?
Zdjęć z dzisiaj nie ma, ponieważ nie było na nie czasu. Mamy nadzieję na zkąbinowanie czegoś do robienia filmów z naszych wygłupów.
Komentujcie …..
Mój człowiek dostaje sporo pytań na e-m. Jak zauważyliście jest możliwość dodawania komentarzy.
Jeżeli coś Wam się podoba lub nie, macie odmienne zdanie zapraszam do komentowania. Proszę się nie obawiać moderowane będą tylko wulgaryzmy, obrażanie innych, wycieczki osobiste oraz teksty oderwane od tematu.
Wyłowione z sieci.........
Niektórzy spędzają masę czasu na oglądaniu, czytaniu i szukaniu materiałów dotyczących osoby, która jest jakimś wzorem lub przykładem.
Poniżej chciałem pokazać linki do pracy ludzi, którzy w tym, co robią są mistrzami. Na początek odsyłacz do znanego w świecie psiego sportu Vita, Glisnika.
Strona: http://www.glisnik.com/
Filmy z pracy z psami: http://www.youtube.com/user/VitGlisnik2
Zbyszek Gorecki
Strona: http://www.yucero.com/
Filmy: http://www.youtube.com/user/yucero
Strony na stałe wędrują do linków.
sobota, 23 maja 2009
Moja przyszywana siostra - Luna
Oczywiście wszystkie luśkowe dymy skupiają się na mnie, muszę udawać bohatera ratując ja niejednokrotnie przed zębami kolegów, którzy to nie mają tyle cierpliwości do niej, co ja.
Poza tym jest przesłodkim i lojalnym onkiem. Kocha ponad wszystko swoja rodzinę, za która jest gotowa „nawet” oszczekać drzwi.
Przyjaciele z łąki cz. 2
Czarne Teriery Rosyjskie to bardzo inteligentna rasa, ucząca się równie łatwo jak Owczarki Niemieckie, z tym, że są bardziej opanowane od nas przez to spełnia lepiej funkcję psa rodzinnego. Bardzo mocno wiążą się z przewodnikiem i jego rodzina.
Suczka jest bardzo otwarta na kontakty z innymi ludźmi i psami. Sama mieszka z kilkoma maluchami. Nie ma najmniejszych problemów z dogadaniem się. Obecnie jest przygotowywana na wystawę w Olsztynie, na której postaram się być razem z człowiekiem, aby jej pokibicować. Jeżeli kogoś zaciekawiła ta rasa na stronie poniżej można dowiedzieć się wielu fascynujących rzeczy o historii i charakterze tej rasy.
http://www.czarnyterier.com/index.shtml
piątek, 22 maja 2009
Czego nie będzie na blogu ?
To, co to będzie pokazywane to praca ze mną i pode mnie dopasowana do mnie na podstawie instrukcji od Fachowców z poprawkami na błędy popełniane przez mojego człowieka. Absolutnie nie nadaje się to do stosowania, na jakim kol wiek innym psie.
Jeżeli ktoś chce bardzo szkolić swojego psa polecam kontakt na żywo z instruktorem i pozorantem.
Nie oznacza to, że nie będzie całkowicie nic. Będzie, ale to, blog o mnie a nie o szkoleniu innych psów. Najwyżej nauczycie się tego ile trzeba mieć cierpliwości i czasu na byle efekt oraz ile błędów będziemy popełniać razem z człowiekiem.
Psie Fakty i Mity – obrona cz.1
Na pokazach tych występują specjalnie wyszkolone psy. Współdziałają one z policjantem lub żołnierzem w ciężkiej służbie. Wielu z obserwatorów tych pokazów posiada psa jednej z ras służących w policji. Po takim pokazie rodzi się zwykle pytanie – czy mój Pies to potrafi? Dalej w głowie człowieka zapewne przebiega kalejdoskop obrazów szarików, lessie, białego kła lub rintintina. Tutaj zaczynają się schody zbudowane z mitów, niedomówień, co najgorsze prowadzących niejednokrotnie do nieszczęścia dla psa lub człowieka.
Najważniejszym błędem jest samo myślenie o psu, jako obrońcy człowieka. Jeżeli ktoś mając dużego psa zostanie zaatakowany, oznacza to, że napastnik dokładnie wie jak poradzić sobie i z psem i człowiekiem. Pies policyjny ma za sobą uzbrojonego i przeszkolonego przewodnika. To nie pies walczy, ale jedynie wspiera wiedzącego, co robić ludzkiego partnera. Pies ten odbył długotrwały trening uczący go nie bać się człowieka, form ataku, oraz żelaznej dyscypliny, aby w każdym momencie można było odwołać psa. Nie wielu tak, że wie, że mało, który z psów ma odpowiednie predyspozycje psychiczne do takiego treningu. Dlatego odradzam nawet myślenie o robieniu ze swojego psa policjanta. Jeżeli traficie na uczciwego szkoleniowca, powie wam prawdę o waszym psie i nie będzie chciał z nim pracować. Jednak rzeczywistość jest trochę mniej różowa i tzw. rozszczuwaczy psów jest bardzo dużo.
Następnym mitem jest myślenie, że pies sam wie, kiedy ma Was bronić. Rozczaruję was, nie wie. Zwykle to, co uznajecie za obronę jest efektem strachów i lęków psa, co w przyszłości zaowocuje agresją na wszystko, co się do was zbliży. Jest to bardzo niebezpieczne a co najważniejsze, takiego psa bardzo łatwo pogonić. On szczeka ze strachu, nie ma oparcia w przewodniku, do tego masa konfliktów między nim a właścicielem i mamy katastrofę.
Więc czy obrona jest całkowicie feee? Absolutnie nie. Ale obrona sportowa, która jest jednym z trzech elementów IPO. Do tego pracę polecam zacząć pod okiem dobrego fachowca, najlepiej zawodnika IPO. Jak przednia jest to zabawa, ile dostarcza nam psom radości, uczy zaufania i współpracy z naszymi Ludźmi napiszę następnej części.
czwartek, 21 maja 2009
Dlaczego psy należy szkolić? Cz.1
Osobiście kocham pracę z człowiekiem, jestem smutny, gdy nie zapewni mi się odpowiedniej ilości zabawy fizycznej i umysłowej. Jeżeli ktoś myślał, że samo wybieganie mnie na łące czy przy rowerze to wszystko, czego oczekuję od człowieka, to jest w błędzie.
Człowiek musi, powtarzam musi dostarczyć mi zajęć absorbujących moje oczy, węch, słuch oraz głowę, abym był szczęśliwym. Ja nie składam się kochani tylko z mięśni, które trzeba zmęczyć. Nasz ojciec, Max von Stephanitz stworzył psa, który nie miał być specjalista w jednej dziedzinie, ale jak najbardziej wszechstronnym. Z tego powodu potrzeba mi dostarczyć zajęcia gdzie zrealizuję swoje wrodzone potrzeby. Ale o tym będzie w następnej części.
Przyjaciele z łąki część pierwsza - Lena
Lena to prawdziwa dama, trzymająca dystans do obcych. Kocha aportowanie, kąpiele w pobliskiej rzece.
środa, 20 maja 2009
Rowery i S-ka
Średnio przebiegam około 25-35 km z prędkością około 15-17 km/h. Najważniejsze, aby nie galopować, ale utrzymać ładny kłus. Czasami zdarza mi się dłuższy wypad. Na razie to około 60 km. Wypady te odbywają się najczęściej z drugim człowiekiem. Na jego Blogu możecie przeczytać o naszych trasach. Poniżej link do strony rowerowej. Postaram się umieścić kilka zdjęć z tych wycieczek.
Blog rowerowy
Autorytety
On woli słowo nauczyciel, trener itp. W psim świecie udało nam się poznać paru Ludzi, którzy SA fenomenalni w tym, co robią a do tego mają niesamowity dar przekazywania tej wiedzy. Jedną, co prawda tylko przez net, ale nie można mieć wszystkiego na raz.
Osobami tymi są:
Sławomir Kawka - Utytułowany zawodnik IPO, reprezentant Polski na mistrzostwach świata, Człowiek, który pokazał piękno psiego sportu i który potrafi postawić człowieka na ziemię, gdy w grę wchodzi dobro Psa.
Pani Zofia Mrzewińska – jak o sobie Sama napisała w Blogu – Psubratka. Podzielam to zdanie. To prawdziwa bratnia dusza dla psów. Człowiek zna ją tylko z netu i paru postów oraz bloga. Nie starczyłoby tutaj miejsca o opisanie tej niesamowitej postaci. Wszystkiego można się dowiedzieć od Niej samej na Jej blogu.
http://zofia-mrzewinska.blog.onet.pl/
Witam
Nazywam się Borys, jestem psem, co zresztą widać. Mam 2 lata. Postanowiłem założyć ten Blog, aby w ludzkim świecie było słychać psi głos. Dlatego nie będzie tutaj nic, co nie wpisuje się w temat czterech łap i ogona.
Na początku napiszę parę słów o sobie i swoich psich pasjach. Od początku byłem psem bardzo żywym i ruchliwym podejrzewanym przez swojego pana i otoczenie o ADHD i inne głupotki. Nie mogłem mojemu panu powiedzieć o tym, że będąc owczarkiem zachowuję się jak owczarek. To, co pan nazywał kłopotami było różnym pędami oraz wrodzoną chęcią pracy mojej rasy.
Pan nie wiedział jeszcze, że cenię bardziej od zabawy z innymi psami towarzystwo i pracę z człowiekiem. Muszę mieć możliwość wypuszczenia z siebie wszystkiego, co gra mi w duszy. Najchętniej robię to w zabawie z moim człowiekiem. Nie lubię słowa – Pan, jest wyrażenie „mój Pies” ja będę pisał – „mój Człowiek”.
Na dzisiaj to tyle, nie lubię stagnacji, uwielbiam ruch i działanie. W galerii umieszczę klika zdjęć z wczorajszego tresowania mojego człowieka.
Pozdrawiam