wtorek, 6 kwietnia 2010

Wiosenne porządki w naszym treningu

Minęło te parę dni wolnych od pracy bardzo szybko. Spędziliśmy je jednak bardzo pracowicie. Nie ograniczała nas pogoda. Trochę doskwierała starta na kładce skórka z opuszka, ale daliśmy radę. Wypróbowałem nowy pomysł, aby utrzymać psa dłużej w napięciu przy pracy. Różne jego wariacje są przez zawodowców stosowane wręcz szablonowo, ale u nas gdzie pies jest w pierwszej kolejności przyjacielem a potem dopiero zawodnikiem często się o tym zapomina.
Przyznajcie się zresztą sami, ile razy idąc z psem na trening wypalacie psa zabawą, rzucaniem kija, w przerwach między ćwiczeniami 4 łapy mamlą swoje piłki treningowe, ganiają z przyjacielem. Potem oczekujemy od psa, że jest perpetuum mobile i po 2 godzinach spaceru, zabawy nagle będzie miał tyle samo energii jak po wyjściu z kojca.
Będąc na zawodowych placach szybko zauważycie, że psy , kiedy mają czas treningu spędzają oczekiwanie na niego w cichym kojcu, w trakcie przerwy również do niego wracają. Trening posłuszeństwa czy sportowej obrony trwa kilkanaście minut i piesek wraca do kojca. Nie namówicie żadnego instruktora, który dopiero pokazała wam pracę na swoim psie do nie wiem ilu wyjść na plac z psem. Nawet psy z linii pracującej nie są w stanie okazać przez cały dzień takiego napięcia przy pracy, jakie widzicie na 10-15 minutach pokazu czy zawodów. Wam biednym będzie się kazało stać w kółeczku paląc swoje psy, a potem opowiadać trochę bajek jak to nie potraficie nakręcić swojego psa. Jest w tym dużo racji. Żaden pies, który jada normalnie nie będzie szedł na kwadrat jak szalony, ale zróbcie eksperyment. Nie dajcie swojemu psu jeść przez cały dzień a potem rano zabierzcie go na pierwszy w życiu kwadrat pokryty jego ulubionym jedzeniem. Odkryjecie w swoim psie prawdziwe zwierze pracujące.
Dlatego ja ze swojego planu treningowego wykreśliłem grzechy, które świadomie się popełnia. Idąc na trening przed nim wyprowadzam psa na stałą ścieżkę – siusiu itp. Hopek do auta i jedziemy na placyk. Tutaj zaczynamy od nakręcenia psa potem trening, gdy widzę spadek piesek nie idzie jak kiedyś na – „polatam”, zabawę ze znajomym pieskiem, ale jest częściej odkładany na waruj, w odległości około metra bezczelnie jest kładziona jego treningowa piłka. Po kliku razach zauważyłem, że piesek lekko się frustruje, prosząc mnie wzrokiem oraz zjadając oczami leżącą piłkę. 5 Minut takiego odłożenia i Borys z nową energią i fokusem na piłce chce pracować. Tak udało nam się wyeliminować palenie psa przez zabawę w przerwach w treningu. Przez to pies pracuje krócej, ale intensywniej i z większą energią.
Takie wyciszenie psa jest lepsze od mieszania treningu z przerwami gdzie pies zamiast wypoczywać jest wypalany a potem przewodnik jest zdziwiony, że pies ma dosyć. Zauważcie jak są prowadzone psy zawodowo uprawiające sport. Kojec, wyciszenie, trening. Nigdy nie wymaga się od wybieganego czy najedzonego psa treningu. Nie zobaczycie takiego psa uwiązanego do drzewa czy stojącego godzinami na swoja kolej, ponieważ pies nie jest maszyną i nie ma mowy, aby w tedy pracował jak by się chciało. Pies musi być wypoczęty, posiadać niezaspokojone popędy, na których pracujecie w tedy uzyska się taki obraz pracy jak się chce. Wybiegany, radosny, ale wypalony i zmęczony pies jest dobrym materiałem do pójścia spać czy tulenia, ale nie do treningu. Dlatego my na stałem rozdzielamy spacery i zabawy od treningu.
Nasze psy nie są asami więc nie można od nich wymagać aby po lub trakcie klikugodzinnego spaceru caly czas byly mistrzami w pracy. Ja obecnie trening odizolowalem od nich, skrócilem czas jego trawania a zwiekszylem intensywnosc. Oczywiscie nie kosztem spacerow i zabaw, sa one tylko rozdzielone. Pies przez to ma więcej czasu dla siebie i nie jest on przerywany "pracą".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz