niedziela, 29 listopada 2009

Niedzielna "zetka".

W ten weekend miały być ślady, ale dużo z tego nie wyszło, więc było posłuszeństwo. Nażarty i znudzony Borys był męczony w niedzielę nieśmiertelną „zetką”. Poniżej film z jego zmagań z tym czymś.
Wydaje się, że chodzenie przy nodze to najprostsza sprawa pod słońcem dla psa i pana. Nie to jest bardzo trudne szczególnie, gdy pies i pan muszą to zrobić na obcym terenie. Pies traci kontakt, rozprasza się przy zakrętach, odstaje od nogi pana, wyprzedza przewodnika, zachodzi mu drogę, za wolno obchodzi, krzywo siada. Lista błędów, jakie się pojawiają jest olbrzymia. My w tym ćwiczeniu nie nastawiamy się na wymachiwanie przednimi nogami psa jak kasztanka Piłsudskiego, ponieważ nie jest to sprawa „radości” psa z ćwiczenia jak niektórzy sądzą, ale anatomii, dobrania właściwego tępa oraz odpowiednio wysoko podniesionej głowy psa, którą zwykle robi się fixujac to w szczeniactwie smakolem w wysoko podniesionej ręce. Pies to nie koń, onek to nie malina i nam się to nie podoba i tyle. Bardziej cenię nie tracenie kontaktu psa na skrętach, szybkie obchodzenie i proste siadania na wykończeniu ćwiczenia oraz patrzenie się na mnie a nie na piłkę. Tak to z Borysem robimy. Całe chodzenie przy nodze pies teraz zawsze robi bez piłek. Nagrodą jest socjal na końcu, co widać na początku filmu po pierwszej „zetce”.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz