poniedziałek, 19 października 2009

Gdzie uczyć się szkolić Psa w Polsce czy zagranicą?

Gdzie uczyć się szkolić Psa w Polsce czy zagranicą? Celowo tytuł brzmi gdzie się samemu uczyć a nie gdzie szkolić psa.
Aby na poważnie zacząć zabawę w psi sport ze swoim przyjacielem niestety, ale szkoły gdzie szkolą nam psa a nie nas uczą jak pracować z naszym psem to pomyłka. Są sporty czy całe elementy dyscyplin sportowych gdzie praca jest pół na pół tzn., że połowę robimy my sami z psem a resztę z trenerem lub pozorantem. Takim przykładem jest agility, gdzie ciężko mieć przy domu cały plac z przeszkodami, jak również obrona w IPO gdzie owszem można samemu wypracowywać elementy, ale nic nie zastąpi placu z dobrym pozorantem.
Jednak praktycznie całość posłuszeństwa czy śladu musimy uczyć się i pracować z psem my a nie trener. Chyba, że ktoś zarabia krocie do tego nie chodzi do pracy i może 2 razy dziennie mieć lekcje z prywatnym trenerem.
W Polsce szkół jest mało i większość miłośników psiego sportu musi dojechać kilkaset kilometrów do szkoły. To stres dla psa i dodatkowe pieniądze na hotel i paliwo. Jeżeli ktoś powie mi, że ma takiego super psa, który tak samo pracuje wypoczęty jak zaraz po kilkuset kilometrach trasy to … Pominę to milczeniem, ale na pewno nie uwierzę. Pies musi mieć czas na aklimatyzację i odpoczynek to nie maszyna. Jeżeli ktoś twierdzi inaczej pisze zwyczajnie bajki o super psach Ala filmowy Bolt.
Poziom tych paru szkół jest naprawdę wysoki, tylko jest jedno, ale. Wysoki, ale w porównaniu do Polski, niestety do zagranicy sporo brakuje. W jeden z ostatnich weekendów miałem przyjemność być, jako obserwator bez psa w jednej z takich szkółek za naszą południową granicą. Co mnie uderzyło w oczy to?
- baza i przygotowanie placu
- podejście do klienta bez dzielenia – to psy z naszej hodowli, więc są super. Nie jest prawdą i jest to sprawa, która w Polsce najbardziej mnie denerwuje tzn. przekonywanie na siłę, że pies, który był robiony od malucha po znajomości, ponieważ jest z tej samej hodowli, co szkoła jest the Best. Szkoda, że ludzie z takich szkół zapraszając innych, ale już bardziej kumatych nie zapytają się, co oni czują słysząc takie powiedzenia. Wiem, że to interes wiązany, ale trochę szacunku dla inteligencji klienta by się przydało.
- dzielenie na tzw. wiernych wyznawców i ludzi, którzy po prostu przyjechali
- show gdzie ma się podziwiać psy robione od małego, przeznaczone do sportu, jako obraz cudownej ręki przewodników widząc potem mierne efekty pracy tych, że samych ludzi ze zwykłym psem.
- nie mówienie wszystkiego np. detali ile kosztuje psa osiągnięcie tego, co widzimy. Widzieliście złamanego arbeita przez trening ? Ja widziałem, Ci sami ludzie, którzy będą wam mówili piękne teksty o luźnej pracy z psem bez stresu nie raz prawie zaorali swojego psa. Nikt wam nie powie ile kosztuje psa wysoki sport.
- mówienie, że w Polsce jest tak samo jak za granicą. Zapytajcie się instruktora gdzie zdobywał szlify, czemu nie w psim zagłębiu w Polsce, ale w Czechach, Słowacji, Niemczech. Brak szczerości czy może budowanie legend?
- umiejętność przekazania posiadanej wiedzy przewodnikowi. Tutaj mimo bariery językowej daleko nam do południowych sąsiadów. Tam jest to robione profesjonalnie w dostosowaniu się do wiedzy przewodnika.
Podsumowując, jeżeli jesteś początkującym miłośnikiem IPO w Polsce polecam taki schemat. Przede wszystkim samokształcenie u najlepszych. Jeżeli myślicie, że Górecki czy Glistnik to ludzie, do których ciężko się dostać oraz otaczający się „chwałą” jak polscy „mistrzowie” to jesteście w błędzie. To fachowcy i zawodowcy, którym płacąc wymagacie i otrzymujecie dokładnie to, za co daliście wasze pieniądze. Nie ma tutaj państwa szlachty jak w naszym kraju i robienia łaski, że jaśnie pan przyjmie poddanego, który jeszcze chce mu pieniądze zapłacić.
Odczujecie różnicę w bazie i jakości placów. Dowiecie się wszystkich szczegółów i nagle okaże się, że coś, co myśleliście, że pies ma w „genach” czy jest przykładem niezwykłej prawie ponadnaturalnej wiedzy polskiego mistrza jest tylko prostym szczególikiem pracy z psem. Tam nikt nie będzie robił wiedzy tajemnej z tego, co jest jawne. Naprawdę ciężko, co kolwiek napisać. Ja jestem w szoku różnicą między nami a nimi. Dowiedziałem się masy rzeczy, na każde pytanie uzyskałem odpowiedź popartą przykładem pracy. Do tego wiedza na temat pracy węchowej psa, co u nas leży i kwiczy.
W Polsce warto pracować z pozorantem, ale tak, że dokładnie wiedząc, co się od takiego kogoś oczekuje. Natomiast, jeżeli chodzi o seminaria i wyjazdy gdzie zdobywamy wiedzę dla nas polecam naszych południowych sąsiadów. Warto dopłacić parę złotych za paliwo. Ja dałem się namówić na rezygnację z wyjazdu na Słowację w tym roku. To był błąd, ale uczymy się na nich. Najważniejsze to ich nie powtarzać.

2 komentarze:

  1. Cóż od jakiegoś czasu śledzę ten blog i w dużej części Masz rację. Natomiast z tym wpisem nie mogę się zgodzić czy to instruktor czy pozorant nic nie dadzą jak korzysta się z jego usług raz w miesiącu. Praca z psiakiem wymaga ciągłego treningu psa i jego przewodnika. Po własnych doświadczeniach wiem, że w Polsce mamy także BARDZO DORBYCH pozorantów i instruktorów trzeba umieć zastosować wiedzę, jaką przekazują i oczywiście dobrze trafić. Ja mam to szczęście a mieszkam w Bielsku, czyli jakieś 40 km od Czech.

    Na ostatnim egzaminie ZKwP w Bielsku na IPO-V pierwsze dwa miejsca zajęły psy szkolone w Polsce a ostatnie owczarek szkolony u Pana Zbyšek Gorecki a tak na marginesie nie powinna ta psina zdać /mój psiak nie zdawał tego egzaminu, więc wydaje mi się, że jestem tu dość obiektywnym obserwatorem/. Reasumując: „cudze chwalicie swego nie znacie”!

    Pozdrawiam
    Maciek

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja bym tutaj nie obwiniał nauczyciela ale ucznia. Większość psów robionych przez Zbyszka po ich stronie granicy to dobre psy. A to ze komuś z Polski nie wyszło, skwitował bym tak:
    Z próżnego i Salomon nie naleje. Piszę oczywiście o utalentowanym przewodniku któremu nawet Zbyszek to zamało.

    OdpowiedzUsuń