środa, 24 listopada 2010

Plany i zmiany

Kilka ostatnich miesięcy zmusiło mnie do częściowej zmiany planów, co do mojego psa, oraz innego spojrzenia na psi świat. Zawsze byłem przekonany, że o sukcesie startu w zawodach nie decyduje tylko tzw. obraz pracy psa, ale w pierwszej kolejności prozaiczne wykonanie przez niego tego, co przewiduje regulamin. Wiele widowiskowych trików to bardzo często anatomia psa potem psyche. Podszyta wiatrem malina zawsze będzie szybsza od długiego i człapiącego onka. Nerwowa praca i masa konfliktów psa z przewodnikiem wychodzą na płycie gdzie pies o słabej psyche pracuje Tak, że sędzia jest zmuszony zerować ćwiczenia.
Moim zdaniem psy, które potrafią pokazać piękną i szybką pracę, kipieć temperamentem, ale pracujące w ramach wyznaczonych przez przewodnika ramach są rzadkością. Są to psy, które pracują u równie jak one utytułowanych zawodników o nieprzeciętnych umiejętnościach oraz doświadczeniu. Zwykły zjadacz chleba trafia na coś takiego jak mój, czyli psa, którym można orać plac od rana do wieczora, nie martwiąc się swoimi błędami, ale bez liczenia na cud, że terenówka na szosie zmieni się w coś szybszego. Cytując kogoś tam - „doczłapiemy się” w swoim tempie. Drugim rodzajem psa jest nerwowy pies, kipiący temperamentem, ale bez widocznej chęci pracy z człowiekiem. Wielu zapomina, że nie jest to pies do sportu, ale pies z problemem. Rodzą się konflikty, niezrozumienie i złuda, że ma się psa sportowego. Pies sportowy – moim skromnym zdaniem to przede wszystkim pies, który kocha pracować z człowiekiem a nie jedynie szybko ganiać za piłką. To takie moje skromne uwagi.
Na zawodach OBI widziałem wiele psów bez cudownych rodziców, które są w ścisłej czołówce. A ich praca i miejsce były uzależnione ściśle od doświadczenia i wiedzy przewodnika. Potwierdzają się słowa znanego szkoleniowca, który uważa, że 70% to przewodnik a reszta to pies. Oczywiście idąc bardzo wysoko w psim sporcie potrzeba nieprzeciętnego psa, ale bądźmy szczerzy, po co nam pies mistrz świata, gdy my sami nigdy nim nie będziemy?
A co z tego wynika dla mnie i mojego Niuśka? Plany o drugim psie oddalają się. Jeszcze długo będę mógł z misiem pracować, uczuć się pracy z psem. To długa historia, która będzie się pisać kilka ładnych lat dostarczając mi wielu wrażeń i emocji a co najważniejsze radości pracy nie z psem, ale Przyjacielem Psem. Związek między zawodnikiem a jego psa to najważniejsze przy startach, tego się nauczyłem tej jesieni. Tylko dzięki temu wbrew wszystkiemu udało się nam zająć drugie miejsce na zawodach OBI w Łodzi i zaliczyć PT na 200 punktów.
Największa nagroda są słowa Pani Sędziny, która bardzo trafnie opisała to, co łączy mnie z moim psem i co zauważyła przy naszej pracy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz