Przez przypadek człowiek dokopał się do wzruszającej historii psa Dżoka. Był to pies, który przez rok czekał na swojego pana, który zmarł na zawał serca.
Nie czekał on jednak w schronisku, ale na miejscu śmierci swojego ludzkiego przyjaciela. Pies ten był dokarmiany przez Krakowian. Po przygarnięciu go przez nową właścicielkę nie było mu dane dożyć psiej starości u boku ukochanej osoby. Po śmierci nowej pani zginął pod kołami pociągu.
Teraz wybudowano mu pomnik. Mnie to razi i to bardzo. Nie lubię taniej ckliwości. To wredne i nie szczere. Nad ludźmi i zwierzętami się nie płacze tylko pomaga. Płakać można nad zmarłym. Psu nikt nie pomógł za życia, a za pieniądze z tego pomnika ludzkiej ckliwości i tanich uczuć można by uratować życie nie jednemu – żyjącemu psu.
Tego pomnika nie pragnął żaden miłośnik psów ponieważ każdy z działaczy w schronach nie zabrał by miski z jedzeniem żyjącym psom aby zamienić go na kamień który poza gaszeniem sumienia nie spełnia żadnej roli. W komunizmie były popularne pomniki szpitale, może pomnik schronisko, lub umowne nadanie imienia tego psa jakiemuś schronisku było by lepszym pomysłem ?
A tak kamienne serca wystawiły kamienny pomnik.
Nie masz prawa tak pisać....
OdpowiedzUsuń