poniedziałek, 5 października 2009

Wierny jak "pies" Dżok

Przez przypadek człowiek dokopał się do wzruszającej historii psa Dżoka. Był to pies, który przez rok czekał na swojego pana, który zmarł na zawał serca.
Nie czekał on jednak w schronisku, ale na miejscu śmierci swojego ludzkiego przyjaciela. Pies ten był dokarmiany przez Krakowian. Po przygarnięciu go przez nową właścicielkę nie było mu dane dożyć psiej starości u boku ukochanej osoby. Po śmierci nowej pani zginął pod kołami pociągu.
Teraz wybudowano mu pomnik. Mnie to razi i to bardzo. Nie lubię taniej ckliwości. To wredne i nie szczere. Nad ludźmi i zwierzętami się nie płacze tylko pomaga. Płakać można nad zmarłym. Psu nikt nie pomógł za życia, a za pieniądze z tego pomnika ludzkiej ckliwości i tanich uczuć można by uratować życie nie jednemu – żyjącemu psu.
Tego pomnika nie pragnął żaden miłośnik psów ponieważ każdy z działaczy w schronach nie zabrał by miski z jedzeniem żyjącym psom aby zamienić go na kamień który poza gaszeniem sumienia nie spełnia żadnej roli. W komunizmie były popularne pomniki szpitale, może pomnik schronisko, lub umowne nadanie imienia tego psa jakiemuś schronisku było by lepszym pomysłem ?
A tak kamienne serca wystawiły kamienny pomnik.

1 komentarz: